Boże Narodzenie spędziliśmy w Szwecji u rodziny Jacka. Dzień przed wyjazdem Eryk sprawiał wrażenie jakby był przeziębiony ale skończyło się na katarze przez parę dni.
Szwecja przywitała nas zaskakująco ciepłą pogodą jak na kraj skandynawski. Nasz mały Wiking zauroczył wszystkich wujków i ciotki. W ciągu dnia był bardzo grzeczny, nie szarpał choinki, nie dobierał się przedwcześnie do prezentów i nie zrzucał bombek ;) Nie bał się też nikogo mimo, że większość z osób widział pierwszy raz na oczy. Nie płakał, no chyba, że przy zmianie pieluchy.
W czasie Wigilii siedział razem z nami przy stole aż 3 godziny i nawet nie zamruczał, że mu źle. Próbował troszkę potraw wigilijnych (wg tradycji szwedzkiej, trochę polskiej, trochę czeskiej), potem bawił się grzecznie w krzesełku lub na kolanach taty przyglądając co dorośli robią przy stole. A tu działy się ciekawe rzeczy. Losowanie fantów-prezentów (nie było tradycyjnych prezentów) i przeróżne gry :) Nie było polityki i zbędnego marudzenia.
Największą atrakcją dla Eryka, jak sądzę, były odwiedziny Mikołaja. Wujek Marek przebrał się za niego specjalnie dla naszego Syna. Nie ukrywam, że mnie ta chwila wzruszyła - Eryś na kolanach brodatego Świętego przyglądający mu się uważnie i oczy wszystkich skierowanie na niego, czekające na reakcję.
W Szwecji byliśmy kilka dni. Czas płynął na biesiadowaniu, spacerowaniu i jeszcze raz biesiadowaniu. Dana - Pani domu, raczyła nas wciąż to nowymi daniami a ja się dziwiłam kiedy Ona to wszystko ma czas ugotować.
Eryś wędrował z rąk do rąk. Szczególnie chyba polubił go wujek Waldek, z zachowania którego wnioskuję, że chciałby bardzo mieć już swojego wnuka. Eryś relaksował się bardzo dobrze w ramionach cioci Dany, która jak zauważyłam nie tylko dobrze gotuje ale ma też niesamowite podejście do dzieci. Za to dziadek Zygmunt i wujek Marek byli od rozrywki. Dziadek Zygmunt "oprowadzał" Eryka po domu i pokazywał mu np. jak działa kran. A broda wujka Marka to było coś co intrygowała Młodego za każdym razem gdy ten brał go na ręce.
Za to w nocy...no cóż...nie ma dzieci idealnych - Eryk budził się z płaczem bardzo często. Biegałam do niego wciąż, tuliłam i usypiałam na powrót - tak jak to robię w domu.
To były bardzo udane święta i pewnie nie prędko spotkamy się ponownie w takim składzie a szkoda bo tak właśnie powinny wyglądać rodzinne święta.
2 komentarze:
Piękne święta, nasze wyglądały bardzo podobnie, też rąk do podawania sobie Zosi i noszenia i zabawiania nie brakło. Ja za to zaskoczyłam się faktem, że Zoska w nowym turystycznym łóżeczku, nowym miejscu z nowymi odgłosami spała tak samo dobrze jak w domu, przestałam bać się z nią gdziekolwiek jezdzic no i dodatkowo oswoiłyśmy łóżeczko turystyczne które chcę aby już na stałe używane było w domu. Młoda zaczęła się podciągać do stania, i jakoś obawiam się drewnianych szczebelków w łóżeczku. Buziaki dla Was kochani i aby nowy rok spełnił wszystkie wasze oczekiwania i marzenia
Mnie zaskoczył brak śniegu w Szwecji, bo to że Eryk podbija serce każdego było do przewidzenia :)
Prześlij komentarz